Czy coś łączy Mateusza Morawieckiego i protestujące w ostatnich miesiącach kobiety? Okazuje się, że tak – napisy na murach.
Jak podaje Encyklopedia Solidarności, młody Morawiecki w 1981 roku wielokrotnie brał udział w akcjach opozycyjnych, między innymi: zrywaniu flag, rozklejaniu plakatów, roznoszeniu ulotek antykomunistycznych i malowaniu haseł na murach. Zajmował się też drukiem i kolportażem podziemnych pism, a od 1986 roku publikował własne artykuły pod pseudonimami – głównie w Biuletynie Dolnośląskim.
Tymczasem kilkadziesiąt lat później – w 2020 roku – wieszanie tęczowych flag na pomnikach definiowane jest przez niego jako wandalizm. Premier mówi o przekroczeniu pewnej granicy i próbie dzielenia społeczeństwa. Protesty kobiet, które według niego są nie do zaakceptowania, określa jako agresywne i wulgarne. Wspomina o niszczeniu symboli, pomników, murów i fasad kościołów.
Ale czy niszczenie mienia można stawiać na równi z zamachem na praworządność i regularnym ograniczaniem praw człowieka w Polsce? Z zaostrzeniem ustawy aborcyjnej przez Trybunał Konstytucyjny i traktowaniem kobiet jak żywych inkubatorów? Z brakiem realnego wsparcia dla osób niepełnosprawnych i ich opiekunów?
Według raportu opublikowanego w zeszłym roku przez Helsińską Fundację Praw Człowieka, (…) dostosowując prawo do politycznych celów, zastąpiono w Polsce rządy prawa rządami prawem. Za rządów Zjednoczonej Prawicy doszło do największego regresu w ochronie praw człowieka po 1989 roku.
Marta Lempart i Klementyna Suchanow, liderki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, mówią wprost – jesteśmy wkurwione. I to wkurwienie widać również wśród społeczeństwa. W Internecie i na ulicach wielu miast. W całym kraju i za granicą.
Z sondażu Kantara wynika, że aż 70 procent Polaków popiera trwające od 22 października protesty. Przejawy niezadowolenia społecznego widać chociażby na elewacjach, chodnikach i przystankach. Naniesione sprayem hasła uderzają przede wszystkim w PIS, kościół, Kaję Godek i Jarosława Kaczyńskiego. Można też natrafić na powtarzający się napis – piekło kobiet – i numer infolinii inicjatywy Aborcja bez Granic (22 29 22 597).









