W ostatnich latach przybyło miłośników opuszczonych lub trudno dostępnych miejsc – często niewidocznych i nieoczywistych, niewzbudzających zainteresowania większości ludzi. Miejsc, które skrywają niezwykłe historie i artefakty przeszłości. Z którymi związane są mroczne legendy i opowieść o zjawiskach paranormalnych.
Urbex – co kryje się pod tym pojęciem
Urban exploration, czyli tak zwana eksploracja miejska, to coraz popularniejsze hobby, a nawet rodzaj turystyki. Spotkać możemy się z jego innymi określeniami, takimi jak: spacerologia miejska, urban caving, hakowanie budynków, hakowanie rzeczywistości.

Moda na zwiedzanie opuszczonych miejsc przyszła do nas z Zachodu, gdzie ciekawych i nietypowych przestrzeni jest znacznie więcej. W Polsce ich liczba zaczęła wzrastać po 1989 roku, czyli po transformacji gospodarczej. W tym okresie przestało istnieć wiele przedsiębiorstw i fabryk. Zamykane były również zakładowe ośrodki wypoczynkowe, które w PRL-u słynęły z uroczych domków letniskowych, dancingów, ognisk rozpalanych wieczorową porą.
Ale fabryki, stare zakłady przemysłowe i produkcyjne, dawne hotele i ośrodki wczasowe to nie jedyne miejsca, które odwiedzają fani urbexu. Zainteresowanie wzbudzają też opuszczone kamienice, domy i reprezentacyjne dwory, szpitale i sanatoria, dawne jednostki wojskowe i fortyfikacje, klimatyczne parki rozrywki. Uwagę przyciągają tunele metra czy kolei, katakumby i kanały burzowe. Te ostatnie mogą fascynować chociażby tych, którzy interesują się II wojną światową i losami Powstańców Warszawskich.

Do popularyzacji urbexu bez wątpienia przyczyniły się media społecznościowe. Na Instagramie pod hashtagami związanymi z tą tematyką (#urbex, #urbexpoland) znajdziemy tysiące niezwykłych zdjęć. Swoje relacje publikują też Youtuberzy (Urbex History, Żądny Przygód) i członkowie licznych grup na Facebooku (Opuszczone Miejsca).
Wejście do większości obiektów, wbrew ogólnemu przekonaniu, wcale nie wymaga niesamowitych umiejętności i wyjątkowej sprawności fizycznej. Zazwyczaj wystarczy chwycić za klamkę i otworzyć drzwi.
Lepiej niż w muzeum
To obcowanie z historią w czystej postaci, swojego rodzaju powrót do przeszłości. Budynki, które mają już za sobą lata świetności, ratowane są od całkowitego zapomnienia. Niektórzy uważają, że urbex jest formą rozpowszechniania i podtrzymywania historii. Większość eksploratorów dokładnie dokumentuje swoje wizyty, fotografuje wszystkie pomieszczenia i znaleziska, a w relacjach przedstawia kontekst historyczny i losy danego obiektu.
Nikt nie poda nam wszystkich informacji na tacy. Historię danego miejsca musimy odkryć sami – wyszukując zapisków w Internecie, próbując wyciągnąć informacje od osób mieszkających w sąsiedztwie. Wskazówki mogą stanowić przedmioty, na które natkniemy się podczas zwiedzania. Cennym źródłem wiedzy mogą okazać się napisy na ścianach, stare notatki i dzienniki.
Czy urbex jest legalny
Choć wszystkie opuszczone budynki stanowią czyjąś własność, większość z nich została porzucona i zaniedbana. Eksplorowanie tych miejsc ma niewiele wspólnego z przestrzeganiem prawa, dlatego decydując się na urbex należy być świadomym konsekwencji, jakie może ze sobą nieść wtargnięcie na czyjś teren. W skrajnych przypadkach trzeba liczyć się z otrzymaniem mandatu czy sprawą w sądzie, a nawet wyrokiem w zawieszeniu za włamanie i naruszenie miru domowego.

Niektórych obiektów pilnują firmy ochroniarskie, a na ich terenie możemy dopatrzeć się detektorów ruchu, kamer i autoalarmu. Inne pozostają pod czujnym okiem sąsiadów i pracowników okolicznych biur. Część budynków znajduje się na uboczu, w lasach. Jeszcze inne postrzegane są jako ruiny i od lat nikt nie zwraca na nie uwagi, a przed wejściem do środka odstrasza jedynie tabliczka z napisem – grozi zawaleniem, wstęp wzbroniony.
Są i tacy, którzy podchodzą do urban exploration w sposób bardziej dojrzały i zgodny z literą prawa. Podejmują próbę kontaktu z właścicielem lub dozorcą – od nich mogą otrzymać pozwolenie na przebywania na danym terenie. Rozmawiają z pracownikami ochrony i uprzedzają ich o swoich planach… a czasem najzwyczajniej wręczają im flaszkę wódki.
Kodeks eksploratora
Oczywiście nie istnieje coś takiego, jak formalny i zobowiązujący kodeks eksploratora, mimo tego miłośnicy urbexu starają się przestrzegać kilku najważniejszych zasad, które odróżniają ich od wandali, a przede wszystkim pozwalają jak najdłużej zachować lokalizacje w nienaruszonym stanie.
Eksploratorzy nie próbują dostać się do danego obiektu za wszelką cenę. Nie wyłamują drzwi, nie robią dziur w ogrodzeniu, nie wybijają szyb w oknach. Nie niszczą cudzego mienia, ponieważ są świadomi konsekwencji prawnych, a ponadto chodzi im o szacunek do historii i odwiedzanego miejsca – pozostawienie go w takiej postaci, w jakiej się je zastało. Piętnowane jest też zabieranie ze sobą tak zwanych pamiątek z podróży – trofeami powinny być wyłącznie zdjęcia, filmy i wspomnienia.

Wprawdzie w Internecie znajdziemy kilka map miejsc opuszczonych (działa nawet specjalny serwis – desolate.zone – który pozwala w łatwy sposób namierzyć atrakcyjne miejscówki), jednak w urban exploration funkcjonuje coś takiego, jak pakt milczenia.
Z reguły nikt nie dzieli się lokalizacjami obiektów, nie podaje publicznie ich adresów lub dokładnych koordynat. Niektórzy nawet nie udostępniają zdjęć z zewnątrz, które mogłyby sugerować, w jaki sposób dostać się do środka. I nikt nie robi tego na złość innym. Chodzi jedynie o to, by nie dotarli tam złodzieje, złomiarze i zwykli wandale. Już niejeden budynek, który zyskał w Internecie popularność, po kilku miesiącach został doszczętnie rozkradziony i zdemolowany.

Sporo dobrego dla społeczności robi grupa Urbex to nie wandalizm. Jej członkowie dbają o dobre imię eksploratorów w całym kraju, promują zasady odpowiedzialnego zwiedzania, a kilka lat temu zapoczątkowali kampanię #akcjalokalizacja, która miała zachęcić innych, by nie zdradzali położenia odwiedzanych miejsc. Słynne powiedzenie – zabierz tylko zdjęcia, zostaw tylko odciski stóp (take only pictures, leave only footsteps) – możemy więc odczytywać jako esencję urbexu.
PAMIĘTAJ O BEZPIECZEŃSTWIE
Zawsze zwiedzaj w większym gronie, a przynajmniej daj znać kumplowi, dokąd dokładnie się wybierasz. Jeżeli żaden z Twoich znajomych nie interesuje się urbexem, możesz poszukać kompanów w grupach na Facebooku lub zaczepić kogoś na Instagramie. W opuszczonych miejscach możesz natknąć się na osoby, które niekoniecznie będą przyjaźnie nastawione – bezdomnych, narkomanów, młodzież pod wpływem alkoholu, a nawet szabrowników.
W przypadku starych budynków, zwłaszcza dużych fabryk, których stan techniczny może być już kiepski, istnieje ryzyko zawalenia się elementów nośnych konstrukcji lub schodów. Jeśli widzisz, że dany strop nie wygląda pewnie, lepiej zachowaj pewną dozę nieufności i odpuść dalszą eksplorację. Musisz też uważać na: gwoździe, szkło i ostre przedmioty, dziury w podłogach, które powstały w wyniku demontażu dawnych instalacji. Zawsze patrz pod nogi!

Nigdy nie dotykaj substancji niewiadomego pochodzenia i strzykawek, na które niestety czasem można natrafić. Zagrożenie mogą stanowić opary środków chemicznych, zarodniki pleśni, kurz i pył – z ich powodu niektórzy decydują się na zwiedzanie w maseczkach (które nikomu z nas nie są już obce) i rękawiczkach.
Aby poczuć się pewniej, poza bratnią duszą do towarzystwa możesz zabrać ze sobą gaz pieprzowy i latarkę. Przed wyprawą nie zapomnij również o naładowaniu telefonu.